My[l sobie, |e
Ta zima kiedy[ musi min
Zazieleni si
Uro[nie kilka drzew
Niedojedzony chleb
W ustach zd|y si rozpByn
A niedopity rum
Rozgrzeje jeszcze krew.
Zimny poniedziaBek
Gorc stanie si niedziel
To co nie pozmywane
Samo zmyje si
Nie[miaBy dotd gBos
Odezwie si jak dzwon w ko[ciele
A tego czego maBo
Nie bdzie wcale mniej...
Cho maBo rozumiem
A dzwony faBszywe
Co[ mówi mi, |e
Jeszcze wszystko bdzie mo|liwe
Nim stanie si tak
Jak gdyby nigdy nic nie byBo
Nim stanie si tak
Jak gdyby nigdy nic