Lyrics:

Warszawski Ursynów, ta rzecz tu si? dzieje
Jesienny wieczór, wiatr ch?odny wieje
Brechy w d?oniach, jestem z ca?? ekip?
Idziemy obi? mordy jakim? typom
Przez podwórka i ulice, pozdrawiam za?og?
Wtem psy zaje?d?aj? nam drog?
Nic zrobi? nie mog?, cho?bym bardzo chcia?
Pada strza?...
Jebany pies z pistoletem w r?ku
Chce bym si? ba?, ja nie czuj? l?ku
I nie czuj? strachu, z r?koma na g?owie
A twarz? w piachu, odczuwam dum?, bo
Pieprz? ca?e zgromadzenie
Spo?ecze?stwo dla którego jestem zagro?eniem
Jestem chuliganem i ju? si? nie zmieni?
Moi ludzie dobrze mnie znaj?
Stoj? z moim kumplem, skuty cho? nie faj?
Wszyscy na wpierdol czekaj?
Cho? dostaj? nie p?kaj?, matka tak uczy?a mnie
Morda nie szklanka, nie zbije si?
Zaciskam z?by, bo dobrze o tym wiem
?e zawsze i wsz?dzie policja jebana b?dzie
Jeste? w b??dzie je?li my?lisz inaczej
Pa?a to pa?a raczej
Wiesz o czym mowa, prawdziwe s?owa
WWDZ, ch?opak z Mokotowa i od nowa
Zaczn? od momentu jak le?a?em na ziemi
Szalony z Wilkiem kajdanami z??czeni
Trwa?o to chyba nie wiem 15 minut
Na plecach czu?em policyjny but
Zimna jak lód by?a ulica
Wokó? moi ludzie i znajoma dzielnica
Spo?ecze?stwo akcj? policji si? zachwyca
Na tylne siedzenie zostali rzuceni
Wiem, ?e nie wrócimy stamt?d zadowoleni
Cieszy mnie to, ?e na meczach pomszczeni
Bo tam, to my jeste?my gór?
Gradow? chmur? z desk? w r?ku ?egnam si? z kultur?
Jestem pod mendowni?, opon pisk
Na przywitanie dostaj? w pysk
W g?owie b?ysk, gum? po karku
Zwala z nóg szybciej ni? lufa przy barku
Ma?y pokój, kraty i stara lamperia
Czuj? ciosy na plecach w ich oczach histeria
Cho? nie jestem gangsterem, policja stresuje
Uzdolniony chuligan o tym rymuje
Nienawi?? to jedno co czuj?
Frustruje mnie ta ca?a sytuacja
To jest prawdziwa osiedlowa akcja
Potwierdzi to Hemp Sk?ad, Kacza i Fundacja
Dwudziesty ósmy dzie? wrze?niowy
By nienawidzi? policji mia?em powód nowy