Patrzę z zachwytem Jak słońce się wkłuwa promieniami w noc Jakże gościnny sad Konsystencją zbliżam się do rosy... Szepczesz w dialekcie traw Śmieję się przez megafon z liścia bzu Cząstkowiązałkom precz Niech nas nie zbierają z kwantowych pól Zanim mnie połkniesz, skosztuj Dosładzaj mnie Ja nutę w tobie gorzką Polukruję też