Lyrics:

UrodziBem si dwudziestego siódmego o [wicie,
teraz mam dwadzie[cia siedem lat i to jest moje |ycie.
Pierdole [wiat, byBem aspoBeczny od maBego.
Arogant wredny nic mi nie daB, ja nie chce nic od niego.
Gra trwa, rap wci| sprawia mi przyjemno[,
wci| s ludzie, którzy s tu ze mn,
bliscy, którzy chc polski rap robi w ciemno,
cho radio tego nie gra, nie podobamy si mediom.
Nie mam |alu, wkBadam sBuchawki i biegn
przez Warszaw, jej dzikuj, bo kim byB bym bez niej.
Dwadzie[cia siedem lat w pogoni za szcz[ciem,
szybki krok, czerwone [wiatBo - stop!
Kiedy[ biBem si jak rycerz z La Manchy
z wiatrakami, a teraz wol o swoje walczy.
I to mi starczy. Rap ma si dobrze w blokach.
27 lat la vida loca.

Pod prd, dwadzie[cia siedem lat pyskówek,
zaBo|yBem si na "trójce" i wygraBem stów.
I wiem, ze czasami zbyt dosadnie mówi:
(Ej, Eldo! Ty Chuju!) Tak, te| ci lubi.
Mdrcy z kosmosu nie przestaj gada,
frustraci losu, ja kolejny wers skBadam.
Kiedy[ Eve'y teraz szerokie Mass DNM
i ta sama czarna sze[-pitka jak w dziewi-pi.
Rap pozwoliB mi zobaczy troch [wiata w piguBce -
Pary| w Wally, Juzkiem, Foksem i Pjusem.
Lubi wyje|d|a, na szcz[cie nie na saksy,
wchodz do Footlockera i kupuj Air Maxy.
Kupuj rap, ogldam mecze piBki na trawie,
sBysz Lexa w radiu i wiem, |e ju| jestem w Warszawie.
Ha, kiedy to zleciaBo?
Dwadzie[cia siedem lat, a mi cigle jest maBo.
Obojtne ilu bdzie gadaBo,
mam swój rap, mam ludzi, którzy stoj tu za mn.
I to mi starczy, bo przecie| nie musisz mnie kocha.
Dwadzie[cia siedem lat la vida loca.

Mój [wiat to stos kartek. Zapisuj je 2HB.
Sto kartek, na [cianie plakat z Sartrem.
Czasem wychodz z beczki na [wiat popatrze.
Dystans i ironia, chocia| nie byBo tak zawsze.
Mój [wiat to stopa, werbel, hi-het,
po[ród ludzi dla których hip-hop stanowi inspiracj,
Azizi Hustlaz wygrywaj bitwy, Dany Drumz gra imprezy,
a ty? Nagrywam pByty.