Którego[ ranka pkBa struna
I wystroiBa si na bal
Mówili w radiu zle jest u nas
Bo ludziom perspektywy brak
WeszBam na krzesBo |eby z góry
Zobaczy co ma spotka mnie
Znowu wisiaBy nisko chmury
Przeto musiaBam wy|ej wej[
Powa|nym ludziom sen odbieram
Gdy teraz plsam w ich papierach
TaDcz na stole kieck zadzieram
TBuk butelki depcz szkBo
Smutni panowie wicz pokera
A ja przed nimi kankana
Szefom po plecach biegn ciarki
Bo wyczuwaj gBbszy sens
W buncie potulnej sekretarki
Co przybraB form protest dance
Mam tylko jedno wieczne pióro
Prosz by skrzydBa daB mi los
Chc ponad duszne wzlecie biuro
Nad kartoteki ci|ki stos
Pod jak firm bym nie byBa
I tak bym w koDcu wystpiBa
TaDcz na stole...
PodarBam w strzpy wa|ny dekret
I rozmazaBam podpis czyj[
Na udach czuj oczy w[ciekBe
My[l jak przerwa wystp mi
Niech licytuj swoje siBy
Niech przekBadaj tali sBów
Byle mi miejsce zostawili
Na dziki taniec moich nóg
Zmieniaj si przy stole gracze
A ja niezmiennie swoje skacz