Lyrics:

Nigdy nie zapominam o tym skd jestem
Prd przez ster daje po uszach jak Winchester
Std jazz band, w ty mie[cie jak |en-szeD dziaBa szpaner
Dobre intencje gin jak zby pod granem
Sprawców nie znam - to o nich milczy nieba pejza|
Gleba st|a ska|enie powietrza
Dla gnijcych to problem
Robi co zrobi mogBem
Smog, tlen wypeBnia pBuca
By dotrze przez azetowców trzeba by u|y dButa
To zza okna boluta mówi |e
Mieszkam tutaj gdzie ni kraju nie odnajdzie
Im bardziej to niemo|liwe tym wierz w to bardziej
Wolny jak Marley, nie dla mnie handel
Honoru gangren, osiedlowy kartel upadBych karier
Jak |ycie w Padwie - ten sam pierdolony parter
Czysta obBuda gdy niesmak ogBuszonych slangiem
Pryska w klubach gorcych jak Kuba
{ycie pBynie jak seria, |ycie to serial o bakteriach w[ciekBych jak febra
Gdy caB rent wchBania jednorki morderca
Nie dla ka|dego tcza, beton nie Wersal
{etont nie rka - ziom, nie przeszkadzaj
Je[li nie wiedziaBe[ |ycie to hazard
Parkinson nerwy zdradza
To |ycie - tak si to przejawia.

{ycie to nie czas by umrze
Nigdy to nie zrozumiem tych co sobie [ciel trumn
{ycie to nie czas by gin
Jednych leczy wiara, drugich canabinol. (2x)

Meritum tre[ci osiedlowej obsesji
To ten 1 na 100 co uniknB konsekwencji
Nie dam unicestwi swoich marzeD
Bo tylko na nie mnie sta
I tylko w nich jestem panem
{ycie to pami, wspomnienie jak discopolo
Jak chemikolor dajcy blask swoim neonom
Dzi[ za tych co nie mog prolog sBów, |yczeD skrót
Cyfer o ilo[ci zer równej progom na Kryfie
Mno| si w typie tym inne marzenia
Cho brak im uosobienia, nadziej z|era trema
I my[l jak to jest gdy si od [wiata nic niema
By u szczytu jak pty[
To tylko domena rozmów na ka|dy temat - pozwól
To Bódzka ziemia i Bódzki styl |ycia
Czyli upadBy przemysB i przewóz po kryzysach
Stop - nie depta trawnika
Dzi[ to rarytas, zBo[ci peBna matryca
Rozmaito[ci przegld czsto szczkom
Cienko czempion pBaci miknc jak tylko widzi tarapaty
To tylko |ycie, i pech oparty na tym.

{ycie to nie czas by umrze
Nigdy to nie zrozumiem tych co sobie [ciel trumn
{ycie to nie czas by gin
Jednych leczy wiara, drugich canabinol. (4x)

{ycie, |ycie, |ycie.